Gąska Szara

Słońce stało już wysoko na niebie, kiedy Gąska Szara się obudziła.

Zaspałam – stwierdziła z przerażeniem, mrużąc oczy, ale złociste promienie, które uprzednio przedarły się przez gęste listowie szuwarów, wyszukały ją i teraz ślizgając się po jej piórkach zachęcały do zabawy w zajączka, nie przestawały drażnić.

Jednak Gąska nie miała ochoty na zabawę – błyskawicznie uniosła się na swoich szarych nóżkach, rozprostowała mocne skrzydła przeciągając się a wstrząsając przy tym swoje szare upierzenie, strzepnęła z niego resztki snu. Słoneczne promyki, cofnęły się obrażone odmową a stateczne szuwary zaszumiały, kiedy Gąska wyskoczyła z nich w pośpiechu i nadziei, że może jeszcze nie wszystko stracone.

Wszystkiemu winien ten Rudy Lis, myślała będąc już w drodze – o późnej porze zachciało mu się jeść i o północy pobudził Kury z graniczącego ze stawem gospodarstwa. Te z kolei narobiły takiego hałasu, że Gąska nie mogła zmrużyć oka jeszcze długo po tym, jak ich napastnik ukrył się z powrotem w lesie. I to pomimo że sama znajdowała się wówczas w przytulnym gniazdku, co wymościła sobie w gęstych zaroślach trzciny wodnej, która tego roku wybujała prawdziwie – teraz, pod koniec lata, pyszniła się ciemnozielonym listowiem a plątanina, jaką tworzyła wraz z bagiennym skrzypem i wodną rzęsą, utrudniała przedarcie się w jej głąb każdemu drapieżnikowi.

Dopiero nad świtem Gąskę zmorzył sen, było to tak jakoś na godzinę przed zbiórką – jeszcze mam trochę czasu, zdrzemnę się tylko na krótko a Kogut z gospodarstwa z pewnością mnie obudzi, myślała wtedy z nadzieją, rezygnując z walki z ciężko opadającymi powiekami.

No i przespała świt.

Czy Kogut też?

Może tak zdenerwował się tym nocnym wyskokiem Lisa, że i on zaspał… wysunęła jedynie możliwą tego dnia hipotezę, co i tak nie zmieniało rzeczywistości.

A rzeczywistość była taka, że kiedy dotarła na miejsce zbiórki, zastała jedynie ziejącą pustką przestrzeń unoszącą się ponad zieloną płaszczyzną łąki oddzielającej pszeniczne pola od starego lasu. Tylko smutnie połamane, wąskie liście porastającej łąkę trawy świadczyły o tym, że jeszcze niedawno coś tu się zdarzyło.

Nie czekały na mnie, pomyślała gorzko. Głupie szare gęsi! Czy one w ogóle zarejestrowały jej nieobecność?

Nie – to nie.

Ona za nimi nie będzie leciała.

Ma swoją dumę.

Zresztą one pewnie już nad Atlantykiem, a ona nie ma ochoty na samotną podróż.

No i została.

Na szczęście tegoroczna zima w Europie była bardzo łagodna a zieleniejąca się wokół stawu roślinność dostarczała jej sporo witamin.

W pierwszych dniach wiosny wybrała się w odwiedziny do kurnika i dowiedziała się, że tamtego pamiętnego dnia Kogut nie zapiał o świcie, bo już o północy pożegnał się z tym światem a Rudy Lis uniósł jego waleczne szczątki do lasu.

Co za splot wypadków… wzdrygnęła się Gąska Szara strząsając jednocześnie z piór wilgoć wiosennego kapuśniaczka.

Do siebie wracała piaszczystą dróżką obok parku.

Zamyślona nad dziwnymi kolejami losu nie baczyła zbytnio na otoczenie no i weszła w psią kupę.

Z obrzydzeniem wytarła lepką, kleistą maź w rosnącą przy drodze trawę i postanawiając unikać w przyszłości tego miejsca, poczłapała w stronę swojej wody.

Następnego dnia na stawie zaroiło się od jej gęgotliwych koleżanek i kolegów – tej nocy ptaki przyleciały z Afryki.

Wycieńczone długim lotem ale i uszczęśliwione znajomymi widokami, pluskały się w wodzie zbiornika – nurkując, pływając, chłepcząc ją i radośnie rozpryskując na wszystkie strony świata.

Nie minęło wiele dni a ich początkowy entuzjazm został przygnieciony przygnębiającą ciszą – całe stado (wszystkie ptaki jak jeden) rozchorowało się…

– W wodzie tego stawu roi się od wirusów i bakterii a bytujące tam algi nie są w stanie się z nimi uporać – stwierdził wioskowy Weterynarz i zabronił ptactwu z gospodarstwa zbliżać się do zainfekowanej wody.

Tylko skąd ta infekcja? – zastanawiał się jeszcze cicho.

Autor u.v.

Ryc. ghc

Słowa

 

scrabble, grażyna hajewski, countess, drawing, ink, pen, no 117619n

Słowa, słowa, słowa…

…zachwycające lub nie, zmieniające nastrój otoczenia na lepszy lub gorszy; słowa prawdy, nierzadko przygniatające swym ciężarem, druzgocące w krytyce, którą ze sobą wnoszą; te być może niezbyt chętnie słyszane przez innych…
ale są.
Są naszych uczuć wykładnią, naszej odwagi, narzędziem sprzeciwu lub aprobaty.
Tylko ta ich interpretacja jak również takie nieprzemyślane wykorzystanie głosu do swoich prywatnych celów, bo co tam inni, co tam przyszłość –

słońce i tak za kilka miliardów lat zgaśnie.

©Ursula Vortag, Germany 2019